Menu GłównePoprzednia częśćNastępna cześć

 

 

Juliusz Verne

Przełamanie blokady

(Rozdział V - VI)

Tytuł oryginału francuskiego: Les forceurs des blocus

 przeblok_01.jpg (29053 bytes)

Opracowanie i wstęp:

MICHAŁ FELIS I Andrzej Zydorczak (1996)

  (na podstawie przekładu zamieszczonego

w tygodniku "Ruch Literacki"  w roku 1876

pod tytułem "Przełamanie blokady")

 

Opracowanie graficzne: Andrzej Zydorczak

© Andrzej Zydorczak

 

Rozdział V

  Kule Irokeza i argumenty panny Jenny

o tej pory podróż Delfina przebiegała bardzo szczęśliwie i z niezwykłą szybkością. Był to dopiero pierwszy statek, który został zasygnalizowany przez wachtowego z bocianiego gniazda. Obecnie Delfin znajdował się na 32° 15’ szerokości i 57° 43’ długości zachodniej od południka w Greenwich, miał więc już poza sobą trzy piąte swojej drogi. Od dwóch dni gęsta mgła zalegała nad wodami oceanu. Jeżeli z jednej strony pomagała Delfinowi w ukrywaniu swej drogi, to jednak przeszkadzała obserwować morze na większej przestrzeni; bez wątpienia mógł on żeglować burta w burtę, jeśli tak można powiedzieć, ze statkami, które chciał ominąć.

Tak się też właśnie stało i kiedy zauważono okręt, to znajdował się on po zawietrznej, w odległości nie większej jak trzy mile.

przeblok_06.jpg (32611 bytes)

Kiedy James Playfair dotarł do rei, zobaczył wyraźnie, w przerwie między obłokami mgły, wielką korwetę federalną, pędzącą całą siłą pary. Kierowała się na Delfina z zamiarem przecięcia mu drogi. Kapitan, po dokładnym jej obejrzeniu, zszedł na pokład i kazał zawołać zastępcę.

– Panie Mathew – zapytał – co pan myśli o tym statku?

– Myślę, kapitanie, że to jest okręt marynarki federalnej, który podejrzewa nas o złe zamiary.

– Rzeczywiście, nie ma żadnej wątpliwości co do jego narodowości – odpowiedział James Playfair – Niech pan patrzy!

W tej chwili gwiaździsta bandera Stanów Zjednoczonych Północy ukazała się na gaflu52 korwety i na cześć jej barw oddano strzał armatni.

– Jest to wezwanie do pokazania naszych barw – powiedział pan Mathew. – A więc dobrze, pokażmy je. Nie ma się czego wstydzić.

– Po co? – powiedział James Playfair. – Nasza bandera wcale nas nie ochroni i nie przeszkodzi tym ludziom od złożenia nam wizyty. Nie, lepiej płyńmy dalej.

– I płyńmy szybko – dorzucił pan Mathew – gdyż, jeśli się nie mylę, widziałem już kilka razy tę samą korwetę gdzieś koło Liverpoolu, jak bardzo uważnie przypatrywała się budowie nowych statków. Niech nie nazywam się Mathew, jeżeli nie widzę nazwy Irokez na tablicy jego relingu rufowego!53 Czy jest to szybki okręt? Jeden z najszybszych w całej marynarce federalnej.

– Ile ma dział?

– Osiem.

– Ech!

– O, niech pan tak nie wzrusza ramionami, panie kapitanie! – odpowiedział pan Mathew bardzo poważnie. – Z tych ośmiu dział dwa są obrotowe; jedno, sześćdziesięciofuntowe na pomoście przednim, drugie stufuntowe na pokładzie głównym; oba gwintowane.

– Do diabła! – zawołał James Playfair. – To działa systemu Parrotta niosące na trzy mile.

– Tak, a nawet i dalej, kapitanie.

– A więc dobrze, panie Mathew, niech te działa są stu albo czterofuntowe, niech niosą sobie na trzy mile czy na pięćset jardów,54 to wszystko jedno, jeżeli tylko płynie się dość szybko, by umknąć przed ich kulami. Pokażemy więc temu Irokezowi, jak się szybko pływa, kiedy statek jest zbudowany do szybkiego pływania. Proszę podsycić paleniska, panie Mathew.

Pierwszy oficer przekazał mechanikowi rozkazy kapitana i wkrótce gęsty, czarny dym kłębił się wokół kominów parowca. To widocznie nie spodobało się korwecie, gdyż dała znak, by Delfin zatrzymał się, ale James Playfair zlekceważył to ostrzeżenie i nie zmienił kursu swego statku.

– A teraz – powiedział – zobaczymy, co zrobi Irokez. Ma bowiem najlepszą okazję do wypróbowania swego stufuntowego działa i przekonania się, jak daleko niesie. Płynąć całą siłą pary!

– Dobrze! – zgodził się pan Mathew. – Zapewne wkrótce będziemy pięknie powitani.

Powracając na rufówkę, kapitan ujrzał pannę Halliburtt, siedzącą spokojnie przy relingu.

– Panno Jenny – powiedział do niej – prawdopodobnie jesteśmy ścigani przez tą korwetę, którą pani widzi od zawietrznej i przez którą będziemy ostrzeliwani. Niech więc pani pozwoli odprowadzić się do swej kajuty.

– Bardzo panu dziękuję, panie Playfair – odpowiedziała dziewczyna, spoglądając na młodzieńca – ale nie obawiam się strzałów z armat.

– Jednakże, pomimo znacznej odległości, może tu być trochę niebezpiecznie.

– Och, nie wychowano mię na bojaźliwą dziewczynę! W Ameryce uczy się nas wszystkiego i zapewniam pana, że kule Irokeza nie zmuszą mnie do schylenia głowy.

– Jest pani odważna, panno Jenny.

– Przypuśćmy, że jestem dzielna, panie Playfair, a więc proszę pozwolić mi pozostać przy panu.

– Nie mogę niczego pani odmówić, panno Halliburtt – odpowiedział kapitan, przypatrując się uważnie dziewczynie, której twarz wyrażała zupełny spokój.

Zaledwie zostały wymówione te słowa, gdy z boków korwety trysnął biały dymek. Zanim huk wystrzału doszedł do Delfina, pocisk stożkowo-cylindryczny, obracając się z niewiarygodną prędkością i, jeśli tak można powiedzieć, przekręcając powietrze, zbliżał się do parowca. Łatwo było śledzić jego lot, który odbywał się z pewną powolnością, ponieważ pociski tego rodzaju, wyrzucone z dział o gwintowanej lufie lecą wolniej, niż z dział o gładkim wnętrzu.

Przybywszy o dwadzieścia sążni55 od Delfina, pocisk, którego trajektoria56 obniżała się stopniowo, musnął fale, znacząc swoją drogę strumieniami wody, następnie nabrał ponownego rozpędu i dotykając płynnej powierzchni odbił się od niej na pewną wysokość, przeleciał ponad Delfinem i przecinając brasy rei foka57 z prawej burty, upadł trzydzieści sążni dalej i pogrążył się ostatecznie w morzu.

– Do diaska! – zawołał James Playfair. – Uciekajmy! Uciekajmy! Druga kula nie każe czekać na siebie.

– Och! – powiedział Mathew. – Na nabicie tego rodzaju dział potrzeba trochę czasu.

– Słowo daję, to bardzo interesujący widok – powiedział Crockston, który ze skrzyżowanymi ramionami przypatrywał się wszystkiemu, jak zupełnie niezainteresowany widz. – I to właśnie nasi przyjaciele posyłają nam takie kule.

– A! To ty! – zawołał James Playfair, mierząc Amerykanina od stóp do głowy.

– To ja, kapitanie – spokojnie odpowiedział Crockston. – Wyszedłem popatrzeć, jak strzelają ci dzielni Federaliści. Nieźle! Doprawdy nieźle!

Kapitan zamierzał dość ostro odpowiedzieć Crockstonowi, lecz w tym momencie drugi pocisk uderzył w morze z boku prawej burty.

– Dobrze! – zawołał James Playfair. – Uciekliśmy Irokezowi już o dwa kable!58 Ci twoi przyjaciele płyną jak kawał drewna słyszysz Crockstonie?

– Nie zaprzeczam temu – odparł Amerykanin – i pierwszy raz w życiu przyznaję, że sprawia mi to przyjemność.

Trzecia kula upadła jeszcze dalej od Delfina niż dwie poprzednie; w dziesięć minut statek był już poza zasięgiem dział korwety.

– Oto jaką mają wartość wszystkie patenty ludzi, panie Mathew! – rzekł zadowolony James Playfair. – Dzięki tym kulom poznaliśmy, że możemy polegać na naszej szybkości. Niech pan każe zmniejszyć ogień pod paleniskami; nie warto bez potrzeby zużywać paliwa.

– Dowodzi pan doskonałym statkiem – powiedziała wtedy panna Halliburtt do kapitana.

– O tak, panno Jenny; dzielny mój Delfin robi siedemnaście węzłów;59 nim skończy się dzień, stracimy korwetę z oczu.

James Playfair wcale nie przesadzał, mówiąc o zaletach żeglarskich swego statku; jeszcze słońce nie zaszło, kiedy szczyty masztów okrętu federalnego zniknęły za horyzontem.

Zdarzenie to pozwoliło kapitanowi ujrzeć w zupełnie nowym świetle charakter panny Halliburtt. Lody zostały przełamane. Od tej pory, w ciągu całej dalszej podróży rozmowy kapitana Delfina i jego pasażerki były coraz częstsze i dłuższe. James Playfair zobaczył w pannie Jenny dziewczynę spokojną, silną, rozsądną, inteligentną, mówiącą z wielką otwartością, prawdziwie po amerykańsku, mającą ustalone poglądy na wszystkie sprawy, które wyrażała z przekonaniem, przenikającym bez jego wiedzy do jego serca.

Kochała swój kraj, zachwycała się wielką ideą Unii i wypowiadała się o wojnie w Stanach Zjednoczonych z pewnym entuzjazmem, do którego inne kobiety nie były zdolne. Toteż uzyskała to, że James Playfair był bardzo zakłopotany jej wypowiedziami. Często nawet opinie “kupca” znajdowały się pod obstrzałem, a Jenny atakowała je z energią i w żadnym wypadku nie chciała iść na ustępstwa.

Początkowo James dużo dyskutował. Próbował popierać Konfederatów przeciw Unionistom dowodząc, że prawo jest po stronie secesjonistów i zapewniając, że ludzie luźno związani, mogą się również rozłączyć. Ale młoda dziewczyna nie chciała odstąpić od swoich poglądów; z drugiej strony dowodziła, że sprawa niewolnictwa jest ważniejsza od wszystkich innych w tej wojnie Amerykanów z Północy przeciw tym z Południa; że bardziej chodzi o moralność i humanitaryzm niż o politykę.

James został pokonany, pozostawiony bez możliwości odpowiedzi. Zresztą, w czasie tych rozmów, on przede wszystkim słuchał. Trafiały do niego argumenty panny Halliburtt, która z wdziękiem poddawała próbie jego słuch tak, że prawie niemożliwe było odpowiedzieć; w końcu przyznał, że kwestia niewolnictwa jest sprawą nadrzędną w wojnie w Stanach Zjednoczonych, że należy ją w końcu przerwać i skończyć z tymi barbarzyńskimi czasami.

Zresztą nie zajmowano się już więcej politycznymi poglądami kapitana. Uległ on bardzo rzeczowym argumentom, prezentowanym w sposób zajmujący i w podobnych warunkach. Poszedł więc w dobrym kierunku w swoich poglądach w tym przedmiocie. Lecz to nie było wszystko i “kupiec” został zaatakowany wprost w sprawie najżywotniejszych swoich interesów. Była to kwestia nielegalnego handlu, do którego był przeznaczony Delfin, sprawa zapasów wojennych przeznaczonych dla Konfederatów.

– Tak, panie James – powiedziała pewnego dnia panna Halliburtt – wdzięczność nie potrafi mi przeszkodzić mówić do pana z największą szczerością, wręcz przeciwnie. Jest pan odważnym marynarzem, sprytnym handlowcem; firma Playfair wyróżnia się swoją zacnością, ale w tej sprawie brakuje jej zasad i nie jest godna swego rzemiosła.

– Jak to?! – krzyknął James. – Firma Playfaira nie ma prawa przeprowadzać tego rodzaju operacji handlowych?!

– Nie! Dostarcza ona sprzęt wojenny do ośrodka buntu, przeciw prawowitemu rządowi tego kraju i użycza broni w złej sprawie.

– Słowo daję, panno Jenny – odpowiedział kapitan – nie dyskutuję z panią o prawach Konfederatów. Powiem tylko jedną rzecz: jestem kupcem i jako taki nie zajmuję się niczym więcej jak interesami mojej firmy. Szukam zysku wszędzie tam, gdzie się on znajduje.

– Otóż to właśnie jest karygodne, panie Playfair – podjęła rozmowę młoda dziewczyna. – Zysk jeszcze niczego nie usprawiedliwia. Podobnie jak sprzedajecie Chińczykom opium, które czyni z nich zwierzęta, jesteście także winnymi teraz, kiedy dostarczacie ludziom z Południa środków do kontynuowania zbrodniczej wojny!

– Och, w tej sprawie jest pani zbyt surowa, panno Jenny, i nie zgadzam się…

– Nie, i to co mówię, jest prawdą; kiedy pan przyjmie mój pogląd, wtedy zrozumie pan dobrze rolę, jaką pan gra; kiedy zastanowi się pan nad skutkami, wtedy będzie pan całkowicie odpowiedzialny w oczach wszystkich i przyzna mi pan rację w tej i innych sprawach.

Po tych słowach James Playfair stał jak ogłuszony. Nękany prawdziwym gniewem opuścił młodą dziewczynę, ponieważ czuł swoją bezsilność. Dąsał się jak dziecko przez pół godziny. Po godzinie powrócił do tej niezwykłej młodej osoby, obciążającej go najbardziej gorzkimi dowodami z jakże ujmującym uśmiechem.

W końcu tak się stało, choć James Playfair nie przyznawał się do tego, iż nie zależał już sam od siebie i nie był “pierwszym po Bogu” na pokładzie swego statku.

Ku wielkiej radości Crockstona sprawy pana Halliburtta zdawały się być na dobrej drodze; kapitan zdawał się być zdecydowany zrobić wszystko dla uwolnienia ojca panny Jenny, choćby z tego powodu miał skompromitować Delfina, jego ładunek, załogę i ściągnąć na siebie klątwy swego zacnego stryja Vincenta.

 

Rozdział VI

Kanał przy wyspie Sullivan

wa dni po spotkaniu Irokeza, Delfin znajdował się na wysokości Bermudów, gdzie doświadczył gwałtownego porywu wiatru. Okolice te są często nawiedzane są przez huragany o niezwykłej gwałtowności i znane są ze strasznych klęsk żywiołowych. To tutaj właśnie Szekspir umieścił wspaniałe sceny swego dramatu “Burza”, w których Ariel i Caliban wiodą spór z sobą o panowanie nad wodami.

przeblok_07.jpg (25373 bytes)

Uderzenie wiatru było przerażające i James Playfair miał już zamiar skierować Delfina na wyspę Mainland,60 gdzie Anglicy utrzymują placówkę wojskową, spowodowałoby to jednak bardzo niedogodną zwłokę. Na szczęście Delfin okazał się wspaniałym statkiem i uciekając przez cały dzień przed huraganem, gdy ten przeminął, mógł znowu żeglować dalej w kierunku amerykańskiego brzegu. Lecz jeżeli James Playfair był zadowolony ze swego statku, to był nie mniej zachwycony odwagą i zimną krwią dziewczyny. Przez cały czas trwania huraganu, w najgorszych godzinach, młoda dziewczyna cały czas znajdowała się obok niego na pokładzie. James, przypatrujący się samemu sobie zobaczył, że miłość głęboka, silna, nieprzezwyciężona opanowuje całą jego osobę.

“Tak jest – mówił do siebie – ta nieustraszona dziewczyna jest absolutną panią na moim pokładzie, obraca ona mną jak ocean statkiem podczas burzy; czuję, że tonę! Co na to powie stryj Vincent!? O, biedna naturo ludzka! Jestem pewien, że gdyby Jenny rozkazała wrzucić do morza cały ten przeklęty ładunek kontrabandy, uczyniłbym to bez zastanowienia, jedynie z powodu miłości do niej”.

Na szczęście dla firmy Playfair i Spółka, panna Halliburtt nie żądała takiej ofiary. Mimo to biedny kapitan był zakochany po uszy, a Crockston, który czytał w jego sercu jak w otwartej księdze, zacierał ręce tak mocno, że omal nie zlazła z nich skóra.

– Już go mamy, już go mamy – powtarzał do siebie. – Nim upłynie osiem dni mój pan będzie sobie siedział spokojnie w najlepszej kajucie Delfina.

Jeśli idzie o pannę Jenny, to czy zdawała sobie sprawę z tego, jakie uczucia wywołała w sercu kapitana? Tego nikt nie może powiedzieć, a James Playfair jeszcze mniej niż inni. Młoda dziewczyna postępowała ciągle z największą roztropnością, zgodnie z zaszczepionym wychowaniem amerykańskim, a tajemnica była głęboko ukryta w jej sercu.

Podczas gdy miłość robiła takie postępy w duszy młodego kapitana, Delfin z nie mniejszą szybkością płynął w kierunku Charlestonu.

Dnia 13 stycznia wachtowy dał znać o ukazaniu się ziemi w odległości dziesięciu mil w kierunku zachodnim. Było to płaskie wybrzeże, zlewające się w odległości z linią morza. Crockston z wielką uwagą wpatrywał się w horyzont i około dziewiątej rano, wskazując na jeden punkt, zaledwie widoczny, zawołał:

– Latarnia morska Charlestonu!

przeblok_08.jpg (33517 bytes)

Gdyby Delfin przybywał w nocy, ta latarnia, położona na wyspie Morris i wznosząca się na sto czterdzieści stóp ponad poziom morza, mogła być dostrzeżona już kilka godzin wcześniej, ponieważ jej potężne światło widzialne jest w nocy na odległość przeszło czternastu mil.

Kiedy pozycja Delfina została oznaczona, James Playfair musiał zdecydować się, którym z kanałów najdogodniej będzie wpłynąć do zatoki Charleston.

– Jeżeli nie spotkamy żadnej przeszkody – powiedział – za trzy godziny będziemy już stali spokojnie w dokach portowych.

Miasto Charleston leży w głębi estuarium,61 długiego na siedem mil, a szerokiego na dwie, nazwanego Charleston-Harbour. Dostęp do niego jest dość trudny. Wejście to jest ściśnięte między wyspą Morris na południu i wyspą Sullivan na północy.62 W czasie, gdy Delfin zamierzał przerwać blokadę, wyspa Morris należała już do wojsk federalnych i generał Gillmore zbudował na niej baterie dział, ostrzeliwujących przejście. Wyspa Sullivan, przeciwnie, była w rękach Konfederatów, trzymających się dzielnie w forcie Moultrie,63 położonym na jednym z jej końców. Najkorzystniej zatem było Delfinowi płynąć, jak można najbliżej, w pobliżu brzegów północnych, by tym sposobem uniknąć ognia baterii na wyspie Morris.

Pięć przejść prowadziło do estuarium: kanał koło wyspy Sullivan, Północny, Overall, Główny i Lawford; ten ostatni jest prawie niedostępny dla obcych statków, które nie mają pilotów na pokładzie i nie zanurzają się więcej jak na siedem stóp w wodę. Kanał Północny i Overall mogły być ostrzeliwane przez działa federalistów, niepodobna więc było płynąć tamtędy. Jeżeli James Playfair miał możliwość wyboru, skierowałby swój parowiec w główny kanał, który jest najlepszy; lecz mógł zmienić to w zależności od okoliczności i zdecydować się na inną drogę. Kapitan Delfina znał doskonale wszystkie sekrety tej zatoki, jej niebezpieczeństwa, głębokość wód przy odpływie morza i prądy; mógł przeto sterować swym statkiem z całkowitą pewnością, gdyby tylko zdołał wpłynąć do jednego z tych wąskich przejść. Lecz na tym polegała właśnie cała trudność.

Ten manewr wymagał wielkiego doświadczenia morskiego i dokładnej znajomości możliwości Delfina.

Dlatego dwie fregaty federalne krążyły teraz po wodach zatoki Charleston. Mathew zwrócił na nie prędko uwagę Jamesa Playfaira.

– Przygotowują się – powiedział – aby nas zapytać, co zamierzamy robić w tych okolicach.

– A więc dobrze, nie odpowiemy im – zareplikował kapitan – i pozbędą się swojej ciekawości.

Tymczasem okręty skierowały się całą siłą pary ku Delfinowi, który płynął swoją drogą, starając się być poza zasięgiem ich dział. By zyskać na czasie, James Playfair wziął kurs na południowy-zachód, chcąc zmylić pościg nieprzyjacielskich okrętów. Nieprzyjaciele rzeczywiście uwierzyli, że Delfin ma zamiar skierować się w przejście przy wyspie Morris, gdzie znajdowały się baterie dział, których jedna kula mogła zatopić angielski statek. Federaliści widząc, że Delfin płynie na południowy-zachód, zadowolili się obserwowaniem go i zaprzestali pogoni. Tak przez godzinę wzajemne położenie okrętów nie zmieniło się. Dodatkowo, James Playfair, chcąc oszukać fregaty, zmniejszył przepustnice i płynął tylko pod małą parą. Jednakże po kłębach dymu buchającego z kominów Delfina można było sądzić, iż usiłuje on wytworzyć możliwie jak największą ilość pary, by w każdej chwili móc płynąć z maksymalną prędkością.

– Będą bardzo zdumieni, gdy zobaczą, jak prześlizgujemy się między ich rękami – powiedział James Playfair.

Rzeczywiście, kiedy kapitan zbliżył się do wyspy Morris, przed linię dział których donośności nie znał, Delfin skręcił gwałtownie, prawie zawrócił w jednym miejscu i skierował się na północ, zostawiając poza sobą fregaty o dwie mile po zawietrznej.

Tamci, zobaczywszy ten manewr, zrozumieli zamiary parowca i rzucili się natychmiast w pościg. Lecz było już z późno. Delfin podwoiwszy szybkość pod działaniem swych śrub, pchających całą mocą, oddalał się szybko i zbliżał się do wybrzeża. Dla spokoju sumienia wystrzelono kilka kul, lecz nie doleciały nawet do połowy drogi.

O godzinie jedenastej parowiec, płynąc wzdłuż wyspy Sullivan, dzięki swemu małemu zanurzeniu, skierował się całą swoją szybkością w wąskie przejście. Tam był już bezpieczny, ponieważ żadna fregata federalna nie mogła płynąć tym kanałem, jako że jego głębokość wynosiła około jedenastu stóp.

– Jak to? – zawołał Crockston – Nie było większej trudności jak ta?

– Oho, mistrzu Crockstonie – odpowiedział James Playfair. – Nie jest trudno wpłynąć, ale opuścić.

– Ba! – powiedział Amerykanin. – O to nie martwię się wcale. Z takim statkiem jak Delfin i z takim kapitanem jak pan, Jamesie Playfair, przypływa się kiedy chce i opuszcza tak samo.

Tymczasem James Playfair z lunetą w ręce lustrował z uwagą dalszą drogę. Miał przed sobą wspaniałe mapy wybrzeży, które pozwalały mu płynąć bez przeszkód i wahania.

Pewnie wprowadził swój statek w wąski kanał, rozciągający się wzdłuż wyspy Sullivan i skierował się na wznoszący się w środku, na północnym-zachodzie, Fort Moultrie; następnie minął zamek Pickney, łatwy do rozpoznania po ciemnych barwach a położony na samotnej wysepce Shute’s Folly, leżącej na północnym wschodzie. Z drugiej strony wybrzeża widział, wznoszący się z lewej strony, dwa stopnie64 na północ od Fortu Sumter, budynek Fortu Johnson. W tej chwili pozdrowiło go kilka kul, wystrzelonych z baterii na wyspie Morris, które jednak nie dotarły do celu. Statek płynął swoją drogą, nie zbaczając z wytyczonego kursu; minął Moultrieville, położone na skraju wyspy Sullivan i wpłynął do zatoki. Potem pozostawił po lewej stronie Fort Sumter i skrył się za nim przed działami Unionistów. Fort Sumter, tak wsławiony w wojnie domowej Stanów Zjednoczonych, leży o trzy i jedną trzecią mili od Charlestonu i o około milę od brzegów z każdej strony zatoki. Jest to ścięty pięciobok, wzniesiony na sztucznej wyspie, zbudowanej z granitu z Massachusetts; wznoszono go dziesięć lat i kosztował przeszło dziewięćset tysięcy dolarów.

Z tej twierdzy 13 kwietnia 1861 roku wypędzono Andersona65 i jego oddziały, przeciwko którym padł pierwszy strzał separatystów. Trudno obliczyć masę żelaza i ołowiu, którą działa Federalistów wyrzuciły na Fort Sumter, w ciągu trzech dni opierający się wszelkim bombardowaniom. W kilka miesięcy później, po odpłynięciu Delfina, i ta forteca rozpadła się w gruzy pod kulami trzystufuntowych, gwintowanych armat Parrotta, które generał Gillmore ustawił na wyspie Morris.

Ale w tym czasie Sumter posiadał jeszcze całą swą siłę i sztandar Konfederatów powiewał na tym olbrzymim, kamiennym pięciobokiem.

Po zostawieniu za sobą fortu, ukazało się miasto Charleston, ściśnięte między dwoma rzekami: Ashley i Cooper, położone na daleko w morze wychodzącym cyplu.

James Playfair przepłynął pomiędzy bojami oznakowującymi koryto kanału, pozostawiając z południowego-wschodu latarnię morską Charlestonu, widoczną powyżej nasypów wyspy Morris, wciągnął na gafel banderę angielską, i ze znaczną szybkością wykonywał zwroty w przejściach.

Kiedy wyminięto z prawej burty boję Kwarantanny, wpłynięto wolno na szerokie wody zatoki. Panna Jenny stała na rufówce, spoglądając ze łzami w oczach na miasto, gdzie, wbrew wszelkim prawom, był uwięziony jej ojciec.

przeblok_09.jpg (29639 bytes)

W końcu na rozkaz kapitana parowiec począł zwalniać swój bieg; przepłynął wzdłuż baterii południowych i wschodnich garnizonu i wkrótce przycumował przy Nabrzeżu Północnym Handlowym.

 

 

Poprzednia częśćNastępna cześć

Przypisy 

52 gafel - ruchome drzewce omasztowania służące do rozpinania brzegu żagla.

53 reling - bariera wokół pokładu statku.

54 jard (yard) - miara długości używana w krajach anglosaskich, równa 0,9144 m.

55 sążeń - dawna miara długości równa sześciu stopom, tj. około 180 cm.

56 trajektoria - linia zakreślana przez poruszający się pocisk.

57 bras - lina służąca do manewrowania reją; fok - główny żagiel na fokmaszcie.

58 kabel - jednostka długości stosowana w żegludze, równa 1/10 mili, czyli 185,2 m.

59 węzeł - prędkość wyrażana w milach morskich na godzinę; tu około 31,5 km/godz.

60 Mainland - obecnie Wielka Bermuda.

61 estuarium - ujście rzeczne rozszerzające się w lejkowatą zatokę, modelowaną przez przypływy i odpływy morza.

62 wyspa Sullivan - jest to wyspa, na której znany pisarz Edgar Allan Poe umieścił najbardziej dziwne sceny swych utworów [przyp. autora].

63 Fort Moultrie - fortyfikacja na wyspie Sullivan, skąd zaatakowano Fort Sumter w kwietniu 1861 roku.

64 dwa stopnie - pomyłka autora; być może chodzi o dwie mile, ponieważ dwa stopnie geograficzne to około 120 mil morskich.

65 Anderson Robert - dowódca Fortu Sumter w chwili upadku twierdzy.